czwartek, 19 czerwca 2014

cd NASTĄPIŁ!

Megi wciąż sz(ż)yje!

Witam po dłuższej przerwie i zapraszam na kolejny etap moich szyciowo-macierzyńskich zmagań.
Tym razem w nowej odsłonie bloga własnego, prywatnego. Link znajdziecie tutaj
A poniżej mała zajawka.

Zapraszam i do zobaczenia!
Megi


środa, 21 sierpnia 2013

C D N . . .

Witajcie. Troszkę nas tu nie było. Troszkę nie było z premedytacją. 
Wiele zmian się szykuje. Zmian na które Matka Megi się przygotowuje już jakiś czas. Zmiany postępują w zwariowanym tempie, pozostawiając w tyle dłuuuugi ogon. Jeśli z czymś gdzieś coś wam zalegam, to błagam o wybaczenie, proszę o przypomnienie. Część mam zapisaną, część niestety zapomnianą. Ale zaległości nadrabiam. 
Jedną z takich zmian jest urlop na etacie Megi blogerki. Łza się kręci. Jednak myślę, że to nie koniec blogowania. Może w innej odsłonie, może z nowymi pomysłami, słowami. Może już nie długo, bo coś po głowie chodzi...Ale na tym etapie będę milczeć. Dlatego piszę, że ciąg dalszy nastąpi.... 
Dziękuję Wam za poczytność, za śledzenie naszych przygód, za lajki, dobre słowa, inspiracje, wiarę! Pozostajemy w kontakcie, bo wiecie gdzie mnie szukać :) Mejl i fanpejdż pozostają, przecież musimy się jakoś komunikować :)))) 
Dobrych dni!
Megi & Gutek & co

wtorek, 30 lipca 2013

Spieszę donieść, że z Judy wszystko OK. Sprawdziłam osobiście, za pośrednictwem Gadu Gadu namierzyłam poszukiwaną. Mam nadzieję, że wkrótce się odezwie!

U nas też OK. Lato w pełni! Weekend poza domem w miejscowości zwanej Żółwiów, ze znajomymi, pogaduchy, śmiechu po pachy, smaczne kiełbachy... z grilla, oczywiście. oj dużo tego grilla było!
Gutek zaprzyjaźnił się z psiakiem Lucyferem, dokarmiał go wszystkim - pomidorami, papryką, karkówką, stekami, twarożkiem. Również zaadaptował sobie miskę Lucka, w której moczył stopy. Stopy i nie tylko, moczył również w psim basenie, w swoim basenie i okolicznym jeziorze. Doskonale było, a syn zdobywał nowe sprawności. Odkrył wielki fan z polewania wężem ogrodowym psa, ciocie, samochody, siebie. Jak zwykle chodził wiecznie uśmiechnięty i radosny. No i został naszym małym DJ'em. Zaraz zobaczycie o czym mówie...







A ja od kilku dni sobie marudzę pod nosem, że postanowiwszy zadbać o swój look i zrzucić z  siebie pogniecione dresy (osiągnęłam już dno z ubiorem), wracam do domu, może i ładnie ubrana, ale za to ubrudzona przeokropnie, a to różowa pudrowa zwiewna sukienka została wysmarowana morelami. A wczoraj biała bluzka wróciła do domu z odciśniętymi czekoladowymi łapkami.
Czy tylko ja tak mam, czy może też macie podobnie???

Dobrego tygodnia!

niedziela, 21 lipca 2013

Instytucja Dziadkowie

Kiedy w sobotni poranek odbierasz telefon od Pana Ojca z informacją, że przedłuża sobie pobyt na zlocie motocyklowym, a Ty biedna pozostajesz w samotności na placu boju 6 i 7 dzień tygodnia, co robisz?
A. złościsz się i nie obejmujesz Dezertera niedzielnym planem obiadowym
B. pakujesz malucha i dołączasz do Pana Ojca, jednocześnie tym go uszczęśliwiając, i pozostałych uczestników zlotu, gdzie jest głośno, tłumnie, skórzanie, a wszyscy chodzą pod wpływem ogromnej ilości lemoniady, wieczorem oddając się rozrywkom czysto intelektualnym oglądając spektakle na scenie
C. zbierasz graty i śmigasz na wieś, do Pani Babci i Pana Dziadka
Ja zdecydowanie wybrałam opcję C. Przecież trzeba podtrzymywać relacje rodzinne, a że przy okazji załapałam się na dwudaniowy obiad, ręce chętne do noszenia wnuka, chwilę błogiego relaksu przy depilacji chwastów w ogródku, no i bez wyrzutów, większych, drzemce 1,5 godzinnej to gdzież tu myśleć o opcji A, czy B.
My również przedłużyliśmy sobie weekend od domu, właśnie siedzę w ogrodzie, popijam kawkę, opalam stopy, a syn smacznie śpi.
Zatem po co zlot, skoro można zrobić nalot Dziadkom :)))
...którzy witają nas z uśmiechem oraz garnkiem najlepszej pomidorówki!














czwartek, 18 lipca 2013

100 lat Megi!

No i kolejne urodziny za mną!
I mogłabym tu pisać, o łzach, którymi zalewałam się do południa, o pięknych prezentach, życzeniach, kolejnej wersji brownie, o całkiem udanym podsumowaniu etapu życia w którym jestem, a także o tym, że nawet tak starzy ludzie mogą próbować się zmienić, ale jakoś weny ostatnio brak.
I przypomina mi się, jak marudziłam Judy, że nie pisze, że nie wiem co u niej. A ona biedna, zaganiana w codzienności.
Przyszedł czas na mnie, powróciwszy do życia zawodowego, ogarniając temat dziecka, domu, CODZIENNOŚCI okazuje się, że nie jest tak łatwo.
I mimo, że fajnie, że power jest, że się wszystko chce, to te bateryjki pod koniec dnia wyładowują się i nagle zasiadam na kanapie gapiąc się w TV, po czym zrywam się z myślą "jeszcze tyle mam do zrobienia", po czym opadam z sił na tą samą kanapę. Znasz to?
Zatem, aby ułatwić sobie organizację, postanowiłam w wieku 32 lat popracować nad moim bałaganiarstwem. A może lepiej to zabrzmi: nad systematyką odkładania rzeczy na swoje miejsce. Jakiś czas temu robiłam test, przyglądając się temu zjawisku. I wiecie co... w połowie tygodnia straciłam panowanie nad sytuacją.
Oby tym razem było lepiej.
I na zakończenie tekst zasłyszany, podobno wypowiedziany przez gwiazdę TVNu - Perfekcyjną Panią Domu, "że przy dzieciach (wow! dwójce) da się utrzymać porządek i ład w domu". I tego się trzymam!
I tego sobie życzę na nowy rok życia!

Uściski Judy! Za Ciebie też trzymam kciuki!



środa, 10 lipca 2013

a tak w Poznaniu było

Można by było w skrócie napisać, że CUDOWNIE. Ale nie byłabym sobą, gdybym napisała w jednym zdaniu.
Pojechałyśmy tam, My - 3 Mamy i dzieci, Gutek, Łucja i Max,  z myślą o festiwalu Malta, który odbywa się co roku o tej porze. W tym roku oglądany był z innej perspektywy - dzieci, naszych dzieci.
W zasadzie każdego dnia uczestniczyliśmy w jakimś wydarzeniu.
Wszystkie aktywności działy się w Pawilonie Nowa Gazowania, czyli centrum Poznania<3. Muszę przyznać, że już same przygotowanie pawilonu wprowadzało w klimat festiwalowy - plac zabaw, pełno dzieci, przebrani organizatorzy. A wszystko w myśl projektu Sztuka Szuka Malucha.
Festiwal rozpoczeliśmy spektaklem brzUCHO, wrocławskiego teatru lalek. Poza samym przedstawieniem, byłam szalenie ciekawa reakcji Gustawa. Czy będzie zainteresowany, czy wysiedzi 30 minut, czy będzie bardziej ciekawy towarzyszy niż tego co dzieje się na scenie... No i okazuje się, że pierwszy raz w życiu Szanowny Syn wysiedział pół godziny w zasadzie w bezruchu, z otwartą buzią i przerzucał wzrok z jednej Pani Aktorki na drugą. Byłam zachwycona nie tylko spektaklem, ale postawą Gutka. A po spektaklu 15 minut zabawy i podgryzanie rekwizytów, czyli cały Gutek :)
Kolejny dzień to Brykanie ze słowami z Panią Smykałką. Od tych warsztatów nie umiem spojrzeć na drzwi bez powiedzenia w aktorski sposób PUK PUK PUK.
Warsztaty przygotowane przez Instytut Małego Dziecka im. Astrid Lindgren przypomniały mi o tym, jak można twórczo spędzić z dzieckiem czas, jak ważne jest wspieranie jego rozwoju i to niekoniecznie poprzez wydawanie ogromnych pieniędzy na zabawki, mądre książki i kolejne warsztaty rozwojowe dla rodzica. Wystarczą przedmioty domowego użytku, czyli to co Gutas lubi najbardziej! Zatem Gutek tarzał się w kolorowym ryżu, przesypywał, nasypywał, rozrzucał, przerzucał, podjadał. I nie tylko. Łyżki, kolorowe pojemniki, patyki, mobile, kartony...ooo...ile tam tego było :)
Jednak za najbardziej kreatywne zajęcia uważam Rączki malują! Wyoborażacie sobie farby, duże arkusze papieru i ciekawość naszych maluszków?! Chyba nie muszę Wam mówić jaki był finał :) Doskonała zabawa, nie tylko dla dzieciątka. Polecam Wam, spróbujcie w domu. Jednak ostrzegam, to nie dla tych rodziców, którzy wolą mieć czyste dziecko, zamiast szczęśliwego dziecka (ponoć to skandynawskie powiedzenie, że dzieci są albo czyste, albo szczęśliwe. patrząc na mojego syna muszę powiedzieć, że coś w tym jest).
Poza tym był jeszcze spektakl muzyczny Grajkółko oraz spektakl włoskiego teatru On - Off, który przedstawiał zabawę ze światłem.
No, a na zakończenie spektakl Primo. Miałam nadzieję, że będzie taką wisienką na torcie z dedykacją to był bardzo udany tydzień. Jednak jak się okazało, nasze maluszki były jeszcze za małe, i muszę przyznać, że chyba przywiodła nas tam bardziej Mamowa ciekawość, bowiem spektakl odbywał się nietypowo, bo w wodzie.
Finalnie Gutek zasnął, więc Ojciec go wyniósł, spakował do auta, spakował mnie do auta i tak oto w najnormalniejszy, najzwyklejszy, bez artystycznych doznań, bez pożegnalnej kawy na starówce, zostaliśmy przywiezieni do bydgoskiego domu.
Jednak Poznań to nie tylko Malta Festival, ale przyjaciele, znajomi, miejsca. Niestety nie ze wszystkimi udało mi się spotkać :(. No ale na szczęście jest to miasto do którego wracam co kilka miesięcy, więc kolejna edycja najazdu na Poznań pewnie po wakacjach - szykujcie się moi Drodzy Przyjaciele :)
Podsumowując, to był naprawdę bardzo udany dla nas wyjazd. Gutek, może dlatego, że był cały czas w towarzystwie dzieci i swoich kumpli, zrobił kolejny krok rozwojowy. Śmiga jak stary, potrafi doskonale zakomunikować co chce. A czy zajęcia mu się podobały... sprawiał wrażenie, że tak!
Natomiast ja wróciłam pełna energii i pomysłów. I wiem, że dni, z dzieckiem w domu, nie muszą być nudne. Nasze takie nie są, bywają, bo i monotonii zawsze trzeba, ale nie byłabym sobą gdybym skazała siebie i dziecko moje na takie poznawanie świata. A energii mam tyle, że od powrotu myślę, jak sprawić, by na naszym bydgoskim rynku było więcej atrakcji dla rodziców z dziećmi, a nie tylko kolejne Akademie dla Mam wyrastały jak grzyby po deszczu, wzorujące się na tych pierwszych,  kolejne warsztaty rozwojowe dla rodziców czy też stały repertuar Filharmonii - od uszka do brzuszka maluszka... O tym pewnie pogderam sobie w kolejnych postach :)
A teraz zapraszam do obszernej fotorelacji. Głównymi bohaterami są Gustaw, Łucja i Max. Najlepsza ekipa na świecie!


 Plac zabaw pod Nową Gazownią

brzUCHO



Gutek przegląda folder promujący wydział projektowania w Poznaniu :) 

Brykanie ze słowami i z Panią Smykałką

Zabawy z instytutem Astrid Lindgren



Pochwalę się jak mój syn chodzi

Ekipa!

Duża piaskownicach w kontenerach :) 


Rączki malują z Ciocią Agatą





Finał - tak Gutek zakończył festiwal Malta w Poznaniu.