Wtorek okazał się być gorszy niż poniedziałek, póki co. To chyba ta pogoda, bo i Matka Gutka źle się miewa. I jej maszyna Lidka też - dzisiaj jedziemy do serwisu :(
Teraz syn udał się na drzemkę, a ja w pocie czoła leżąc na kanapie, popijając kawę wypisuję sobie tutaj
usprawiedliwienie.
Usprawiedliwienie
Proszę o usprawiedliwienie Matki Gutka, zwanej Megi, za brak odpowiedzi na maile,
za tygodniową przerwę w blogowaniu, za brak dzisiejszego obiadu dla syna (będzie ze słoika, Gerber), za chęć pospania do ósmej.
Na swoją obronę ma chwilowe przemęczenie i, jak wyżej, brak snu chociaż do Ósmej .
Z góry dziękuję i proszę o wybaczenie, za wszystko serdecznie żałuję i obiecuję poprawę - jakoś tak!
To chyba taki stan przedUrlopowy, bo w przyszłym tygodniu kawę z Judy pić będę osobiście, a nie wirtualnie. Jeszcze 4 dni i śmigamy do miasta mego ukochanego, Poznania. Bilety na festiwal Malta zakupione, w tym roku repertuar tylko dla dzieci, ale myślę, że i my, Matki, na tym skorzystamy, bo klimat festiwalu unosi się w powietrzu. A do tego Jarmark Świętojański. No czego chcieć więcej.
Zatem byle do przyszłego tygodnia. Z tej okazji, już nie licząc, że znajdę, zakupiłam ładowarkę do aparatu, więc i relacja foto będzie na żywo, w dobrej jakości.
A póki co - poniżej kilka fot z porannego, wtorkowego aktu desperacji, o 8:29 Gutek i Ja karmiliśmy kaczory i ich dzieci, śmigaliśmy rowerasem i piekliśmy babki w przydomowej piaskownicy.
tak to Gutas usiłował podstępem dostać się do wody w jeziorze, myśląc że tego nie widzę
Karmimy kaczki i Gutka :)
a tu prawie BAMMMM!
Dzisiaj na plac zabaw, nie dość że przyjechaliśmy furą to i lepiej przygotowani.