środa, 26 czerwca 2013

dzień przerwy

Dzisiaj dzień przerwy w zajęciach. Zatem troszkę wolniej... wróć! Wcale nie wolniej, chociażby z powodu deszczu, który od dwóch dni nam dokucza, trzeba było szybko przemykać między jednym punktem dnia a drugi. Ale było fajnie, dzień w towarzystwie Anki i Maxa.
Fotorelacja poniżej, a całe podsumowanie wyjazdu po powrocie do domu i rzeczywistości :)

Chwila oddechu i relaksu w Palmiarni - Papugi Dobra i Dobry





W oczekiwaniu na obiad

Chwila na sen

Stara Rzeźnia - wystawy festiwalowe





No i IKEA, ale szybko uciekliśmy, zmęczenie i tłum nas przepędziły

poniedziałek, 24 czerwca 2013

krótkie podsumowanie dnia dzisiejszego

Poznań, dzień w zasadzie trzeci

Kochani,

dzisiaj sama nie wiem kto kogo uśpił. Jest szansa, że to syn mnie.
Festiwal rozpoczęty doskonałym spektaklem brzUCHO - tu możecie o nim przeczytać, foto relacja po powrocie do bydziowa
http://malta-festival.pl/pl/program/wroclawski-teatr-lalek-brzucho Spektakl polecam, bo i mi się bardzo podobał!
Gustaw przez 30 min, pierwszy raz w swym króciutkim życiu siedział i był skupiony na jednej rzeczy - oglądaniu! Buzia otwarta, oczy otwarte i na wszystko zerkająca z troską Mama czy synowi się podoba.

Potem były kolejne atrakcje, spacer na Pl. Wolności, gdzie dzieje się i dzieje. Granie na wiadrach bębnach chyba największą przyjemność sprawiło Mi. Podrzuciłam Gutka do wózka, chwyciłam za pałeczki i rzuciłam się w wir wystukiwania rytmu...
A wieczorem spacer po Malcie i mała przejażdżka, zakończona płaczem dwójki dzieci - MY CHCEMY JESZCZE :) Zobaczcie sami dlaczego.






niedziela, 23 czerwca 2013

kawa z Judy

POZNAŃ - w zasadzie dzień drugi

No to jesteśmy. Dzisiaj miała zagościć na naszym blogu słitaśna fota Megi i Judy, jak to pochłonięte pogaduszkami spijamy kawę, tradycyjnie w coffeeheaven. Kawa była, jednak nie udało nam się zrealizować planu, bowiem jak już usiadłyśmy to Gutas upchnął klucz, od bydgoskiego domu, do sofy w coffeeheaven. Po namierzeniu poszukiwanego, Panie z obsługi kawiarni rzuciły się na pomoc z nożami, długimi łyżkami. Niestety z marnym skutkiem, klucz zaklinował się w szczelinie! Na całe szczęście zawołały po oddział specjalny z obsługi technicznej Galerii Malta. Panowie się naradzili, sprzętu naznosili, łącznie z łomem, no i po ponad godzinie wydłubali klucz z kanapy. Sukces nagrodzony został czekoladowymi muffinami, oczywiście dla bohaterów! A następnie z potulną minął poszłam przeprosić i podziękować za zaangażowanie Paniom z maltańskiego costa coffeeheaven.

\
akcja ratunkowa

I czym prędzej oddaliliśmy się w kierunku centrum, by w deszczu, duchocie i skwarze słońca (jednocześnie lub na przemian) udać się na obiad z ciocią Olo do Manekina. Po 30 minutach wyczekiwania na obiad, po miłej rozmowie z Olo, po porozrzucanym menu i do połowy skonsumowanym spod wózka arbuzie udaliśmy się do domu w nadziei, że tramwaj nr 18 dowiezie nas do celu.

Tak nam właśnie minął niedzielny dzień w Poznaniu. 


piątek, 21 czerwca 2013

lato!

No to mamy takie lato o jakim marzyliśmy przy 26 st. mrozach.
Jednak muszę przyznać, chyba pierwszy raz w życiu, że jestem tym upałem zmęczona.  Ciągle chce mi się robić nic. Już nie mówiąc o biednym mym dziecku. Ale po kolei.
Dwa dni temu, kiedy zaczęły się te masakryczne upały, spakowaliśmy się z Gutosławem i pojechaliśmy do Pani Babci spędzić dzień w basenie, w cieniu drzew i  wyjadając truskawki z Pani Teściowej ogródka.
Gutasowi ciężkie dni minęły, więc było przeradośnie.
No a wczoraj, doprawdy w klimatyzowanym aucie, ale mieliśmy objazdówkę po urzędach, sklepach sandałami, urodzinowej Halik, odebrać Ojca z pracy. I tak nam to małe biedne dziecko się namęczyło, w domu zrobiło się 27st., że i całą noc tym razem my nie spaliśmy, drepcząc góra - dół - góra - dół w poszukiwaniu odrobiny chłodu.o
Zatem Droga Judy łączę się w bólu nieprzespanej nocy.
Synek teraz odpoczywa, drzemka o 9:20! /no ale wstało o 5:50/, a ja sprzątam i przygotowuję się do wyjazdu.
Drodzy Czytelnicy, czy macie jakieś pomysły jak znosić te upały. Basen i częste kąpiele, woda do picia - no to wiem. Ale co jeszcze? Arbuzy???
Podsuwajcie pomysły!
Trzymajcie się chłodno, Megi

I słowo do Pana Ojca: Tu biję się w pierś i przyznaję Ci rację z klimatyzacją. W następnym roku nie będę się upierać w jakiej postaci ma być, byle by była. No poza tą montowaną na ścianie na balkonie :)))

czwartek, 20 czerwca 2013

Dziesięć godzin z życia dziecka

Mina, która zwiastuje same kłopoty...



19:30: Kąpiemy, karmimy i kładziemy Mati do łóżeczka.
20:10: Mati wciąż marudzi. Nie może zasnąć.
20:55: Pojawiają się pierwsze łzy. Kładziemy młodą na kanapę.
21:45: Już nawet noszenie na rękach przez tatusia nic nie daje - Mati drze się w niebogłosy. Powód? Nieznany.
22:00: Zapada ostateczna decyzja - Mati śpi ze mną, wkrótce razem zasypiamy.

23:45: Mati pochlipuje przez sen.
24:15: Mati spycha mnie na krawędź kanapy.
02:23: Mati pochlipuje przez sen.
04:05: Mati chce się bawić.
04:18: Mati pochlipuje przez sen.

5:30: Mati śpi sobie w najlepsze. Ja - zasypiam do pracy.

...i tak już jest od 3 dni.

środa, 19 czerwca 2013

Prosto z Ikei


W drobną biało-błękitną krateczkę. Och, były tak śliczne, że nie mogłam się powstrzymać i je kupiłam. Ściereczki z Ikei. W domu za to szybko je pocięłam, spięłam i zszyłam. I proszę. Mati ma nowe spodenki na lato! Bo po jesiennej plusze wreszcie przyszło - jupikajej! - lato:)


Mati nie może się na nie napatrzeć...

wtorek, 18 czerwca 2013

wtorek

Wtorek okazał się być gorszy niż poniedziałek, póki co. To chyba ta pogoda, bo i Matka Gutka źle się miewa. I jej maszyna Lidka też - dzisiaj jedziemy do serwisu :(
Teraz syn udał się na drzemkę, a ja w pocie czoła leżąc na kanapie, popijając kawę wypisuję sobie tutaj usprawiedliwienie.

Usprawiedliwienie

Proszę o usprawiedliwienie Matki Gutka, zwanej Megi, za brak odpowiedzi na maile,
 za tygodniową przerwę w blogowaniu, za brak dzisiejszego obiadu dla syna (będzie ze słoika, Gerber), za chęć pospania do ósmej. 
Na swoją obronę ma chwilowe przemęczenie i, jak wyżej, brak snu chociaż do Ósmej .
Z góry dziękuję i proszę o wybaczenie, za wszystko serdecznie żałuję i obiecuję poprawę - jakoś tak!


To chyba taki stan przedUrlopowy, bo w przyszłym tygodniu kawę z Judy pić będę osobiście, a nie wirtualnie. Jeszcze 4 dni i śmigamy do miasta mego ukochanego, Poznania. Bilety na festiwal Malta zakupione, w tym roku repertuar tylko dla dzieci, ale myślę, że i my, Matki, na tym skorzystamy, bo klimat festiwalu unosi się w powietrzu. A do tego Jarmark Świętojański. No czego chcieć więcej. 
Zatem byle do przyszłego tygodnia. Z tej okazji, już nie licząc, że znajdę, zakupiłam ładowarkę do aparatu, więc i relacja foto będzie na żywo, w dobrej jakości.

A póki co - poniżej kilka fot z porannego, wtorkowego aktu desperacji, o 8:29 Gutek i Ja karmiliśmy kaczory i ich dzieci, śmigaliśmy rowerasem i piekliśmy babki w przydomowej piaskownicy. 

tak to Gutas usiłował podstępem dostać się do wody w jeziorze, myśląc że tego nie widzę

Karmimy kaczki i Gutka :) 

 a tu prawie BAMMMM!

Dzisiaj na plac zabaw, nie dość że przyjechaliśmy furą to i lepiej przygotowani.



poniedziałek, 17 czerwca 2013

akt desperacji

No poniedziałek. Dzień jak każdy inny. Rano, po 6, jak zwykle obudził nas budzik Gustaw. Były uśmieszki, były wygłupy, miny, uciekanie z łóżka. No poranek jak co dzień. I nic nie zapowiadało, że o 9 rano, w pośpiechu przed humorami syna, jego piskami, wrzaskami, dniem na NIE, dniem na TAK, ja chcę to, tamto, sam nie wiem czego chcę, będę uciekać z domu. Najgorsze te krzyki. Że sąsiedzi się nie zbiegli to aż cud!
Tak więc, o 9 rano biegałam z wózkiem po osiedlu w dalszych poszukiwaniach placu zabaw dla dzieci lat 14-miesięcy. Pewnie domyślacie się, jaki był efekt tych poszukiwań... marny. Za to ból kręgosłupa od wrzucania 12 kg. syna na zjeżdżalnie, na wysokość gdzie ręce Matki sięgną, był od razu odczuwalny.  
I tak spacerując, i ciągnąc dziecko za rękę w prawo, gdy ono idzie w lewo, trafiliśmy na osiedlowy sklepik - 1001 drobiazgów. I tam, za 3,99 zł zakupiłam synowi zestaw do piaskownicy, łopatka, grabki i 3 foremki. W sumie to taki zestaw obowiązkowy powinno mieć dziecko w domu, a nie tylko u dziadków. Poza tym te 3,99 zł było najlepiej zainwestowanym pieniądzem w ostatnim czasie. Bawiliśmy się przednio. Ja robiłam babki, Gutek z wielką przyjemnością je burzył. Potem dołączył do nas wnuk sąsiadów. Chłopcy se pogadali, piach porozrzucali, pobujali. A nawet pobiegali - piszę to w kontekście szlifowania pierwszych kroków, żebyście mieli obraz jak Gutkowi to już dobrze idzie.
I tak zrobiła się 11:20 i myk myk do domu, piasek z butów wysypany, kolana i rączki umyte, bo czas na drzemkę nadszedł. 
No a teraz kolejny punkt programu, obiad. Póki co, nic nie zapowiada krzykliwego popołudnia, jednak asekuracyjnie i z wielką chęcią przyjęłam zaproszenie na popołudniową kawę do koleżanki mojej Anny i kolegi Gucia - Maxa. 
Śmigam na obiad, bo Gustaw już wiosłuje, sam! Jeszcze troszkę i sam se obiad ugotuje, a może i dla Matki też.

Miłego popołudnia! 


sobota, 15 czerwca 2013

Urwisy

O nie! Jak to, to już tydzień minął?! Kiedy?! Normalnie dni przeleciały mi przez palce u rąk, i stóp.
Tydzień był cudny. Pewnie to za sprawą pięknej słonecznej pogody, i pogody ducha także.
Leniliśmy się co niemiara. Oczywiście leniwie w naszym wydaniu.
Syn mój szlifował pierwsze kroki, które płynnie przechodzą w krok właściwy. Zaliczył pierwszą kąpiel w ogrodowym basenie. Zdobywaliśmy wspólnie plac zabaw gościnnie u kumpelki Łucji -  Gutek czerpał przyjemności z atrakcji, a ja za cel wyznaczałam sobie znalezienie takiego samego na osiedlu naszym prorodzinnym. Na marginesie osiedle okazało się być mało prorodzinne, no chyba, że radni i władni tejże dzielnicy uznali, że roczne dzieci mają prawo tylko do piaskownic, a tych to u nas od zatrzęsienia, chociaż i tak wymagają gruntownego przesiewu z petków, kapselków, opakowań po czipsach i innych tego typu atrakcji.
W każdym razie...
ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, w wieku 14 miesięcy syn mój został urwisem. To, że kroki swoje stawia w innym kierunku niż moje, to że awanturuje się przy wsadzaniu w fotelik, bo woli usiąść za kierownicą i bawić się kokpitem, to pikuś. W wieku 14 miesięcy po raz pierwszy wytarmosił swojego kolegę. Najpierw za nos, potem przeszedł do uszu. I uwierzcie mi, nie było to dla zabawy. No nie, w sumie to Gutek dobrze się bawił.
Oznacza to tyle, że się zaczęło! Wychowywanie!
Myślę, że niebawem przygody urwisa Gutka będą nabierać kolorytu.

A tak urwisy broją, Gutek i jego koleżanka Łucja.
Najsłodsze urwisy jakie znam!











wtorek, 11 czerwca 2013

Poszyjesz mi, Mamo?


Że te magazyny wyglądają wciąż jak nowe - to pewnie zasługa dobrej japońskiej drukarni. Odkąd powiedziałam "pa pa" nerkom, gazetki te oglądam niemal codziennie, wyobrażając sobie przy okazji, że mam wolny czas (ha! ha!). Po prostu: Cudo!


Podrzuciłam je też Mati, co by wiedziała, jak wygląda lans niemowląt po japońsku. Mati także zachwyciła się nimi, nie omieszkając przy tym wymierzyć kuksańca zdjęciom sukienek, spodenek, torebeczek. Niewtajemniczonym tłumaczę, że bardzo mocne uderzenie w wybrany obiekt w języku bobomigowym oznacza "Lubię to!", a uderzenie zdecydowanie agresywniejsze - "Zamawiam to". Dogadałyśmy się więc z córą. Maszyna pracuje na pełnych obrotach...






sobota, 8 czerwca 2013

Niespodzianka

Tadam!
Little Frog by Megi

Little Frog to projekty przygotowane z myślą o maluszkach. Linia kolorowych, zabawnych porciaków. Ale nie tylko. Kto ich nie zna ten ropuch :) 
A co było inspiracją dla Little Frog o tym w kolejnych postach. 


No i nadchodzi dzień 0. Jutro będziecie mogli zobaczyć co takiego z Judy wymyśliłyśmy. Oczywiście jest to niewielka część tego co nam siedzi w głowie. Jednak obiecujemy za pośrednictwem naszego ukochanego bloga sukcesywnie je przedstawiać. Dlatego zaglądajcie tu częściej.

Do zobaczenia jutro!

rzuć maszynę, chodź na spacer.. vol. 2

I tak niespodziewanie przepadłam i ja.

Wczoraj długi dzień, jak zwykle. Ale za to niezwykły wieczór.
Tym razem spacer był bezdzietny, w towarzystwie trzech Lejdis.
Wybrałyśmy się urodzinowo  na koncert flamenco. Było niesamowicie. Dreszcze na każdym występie cudownej Doroty Dzięcioł. Muzyka porywająca.
Zresztą nie da się tego opowiedzieć słowami, trzeba zobaczyć. Polecam, polecam, polecam!
A po koncercie, kiedy to Ojciec utulał syna do snu, ja i pozostałe kumpelki delektowałyśmy się chwilą bez dzieci przesiadując na niezwykle tłumnej starówce Bydziolandii. I chyba nawet nie mówiłyśmy o nich za dużo :)

Dorota z zespołem w "Pod Papugami"



czwartek, 6 czerwca 2013

rzuć maszynę, chodź na spacer..

...ze stąpającym na dwóch nóżkach Gustawem.
Tak, mój syn od wtorku stawia swoje pierwsze kroki.
Ku zaskoczeniu nie były skierowane w stronę Ukochanej Mamy, a foczki Robi - pluszowej foki z zajęć muzycznych. Oby wskazywało to, że tanecznym krokiem przejdzie przez świat. A może nie, bo to nasuwa myśl o hulaszczym trybie życia.... albo NIE! wiem, w przeciwieństwie do swego Ojca syn mój będzie porywał kobiety do tańca! Ot, tak. Tak mi się podoba.
I kolejny pomysł na życie syna trzeba wprowadzić w realizacje. I niech nikt nie mówi, że syn nasz nie ma wyboru, bo przecież wybór ma: specjalizacja nefrolog ogólny lub specjalizacja nefrolog dziecięcy, instrument grający perkusja, albo... perkusja. No i teraz taniec!
Czytelniku, to żarty oczywiście.
I w tym momencie należałoby wrzucić foto Guciksa chodzącego, ale póki co udało mi się uwiecznić to jedynie w formie filmu, a to raczej do kroniki domowej pójdzie, w ramach wzrusiów na stare lata nasze.

Ale za to macie foto z Lidla, hahaha :)


Do prezentacji  i promocji naszego bloga pozostały 3 dni. Pamiętajcie na ReFashion będziecie mogli zobaczyć nasze projekty /tak mało czasu, a tak dużo pomysłów aaaaaaa... panika! /, pogadać chwilę o szyciu, dzieciach, wypić kawę... zresztą kto co woli :) Zapraszamy!


Mamy też dla Was niespodziankę...ale o tym...yyy...jutro...w sobotę...tak, w sobotę!

Dobrej nocy Odbiorcy!


Do widzenia, do zobaczenia

Uff, koniec, zamki wszyte, klamerki zapięte, nerki wysłane do Bydziolandii. Będziecie mogli obejrzeć je z bliska na ReFashion. I właściwie obejrzycie je już po raz... ostatni.


 (Ostatni rzut oka na nerki)

 

Tak jest: koniec z nerkami. Może i chwilowo, ale na jakiś czas na pewno. Powód? W ubiegłym tygodniu dotarły do mnie magazyny z wykrojami dla dzieci. Z Japonii! Wystarczył jeden rzut oka, a plany krawieckie na najbliższe miesiące ustaliły mi się same. Niech no tylko znajdę ten wolny czas. Trzymajcie zatem kciuki. A w międzyczasie szorujcie na ReFashion! Naprawdę warto. Megi na bank przywita Was swym ujmującym uśmiechem.

środa, 5 czerwca 2013

celebration day

A my dzisiaj świętujemy!

Pierwszy miesiąc naszego bloga za nami!
Mamy już na swoim koncie 149 fanów, ponad 3500 wejść, kilkudziesięciu stałych czytelników, parę litrów kawy wypitej przy napisanych 42 postach, no i kilkanaście znaków na niebie i w komentarzach, że się podoba. A to najważniejsze. Życzymy sobie i wam dobrego odbioru!

4 dni.
Pomysłów milion, czasu 0. 

off

wtorek, 4 czerwca 2013

Król Skorpion

Fason sukienki jest maksymalnie uproszczony, a jednak trudno o formę bardziej efektowną: eksponuje ramiona, maskuje talię, podkreśla smukłość nóg... Piszą w "Twoim Stylu", a opis ten idealnie pasuje też do nowej sukieneczki Mati! Made by mamę Judy:)



Wiem, powtarzam się, pisałam o tym już na fejsie, ale ubiegły tydzień był tak szalony, a mnie dopada zmęczenie, że spłodzenia miniposta o tej porze graniczy niemal z cudem. A cóż takiego się działo? Otóż, Tatusia rozłożyła nam choroba - przez większość dni przechadzał się z maską a'la Bane, dzielnie chroniąc rodzinę przed zarazkami. Przez co większość obowiązków spadła na me wątłe bary… 


Mati tymczasem zaliczyła kolejny skok rozwojowy:
- nauczyła się robić "papa",
- w pogoni za zabawką potrafi już przeturlać się w lewo, jak i w prawo,
- poznała wreszcie swojego starszego o ponad 20 lat kuzyna,
- co tylko niewtajemniczonym może wydawać się pozornie prostą czynnością - przytula do siebie maskotki,
- stała się posiadaczką lewej dolnej jedynki (jupijajej!).
  
To tyle z pozytywów. Zła wiadomość jest taka, że w tym tygodniu Mati ukazała nam swe nowe mroczniejsze oblicze. Humorki. Bo żeby 7-miesięczne dziecię podnosiło głos na biedną matkę, sami powiedźcie - toż to się przecież nie godzi. A jednak nie ma co tego dłużej utrzymywać w tajemnicy: nasze piękne dziewczę jest SKORPIONEM.

co tu dużo gadać, 5 dni

do pokazu 5 dni!!!!
aaaa!!!

ale jest power! 
doskonałym energetykiem są takie właśnie maile: 

Megi! Boskie porciaki!!! Przed chwilą przyszły, małe już przymierzone i zaaprobowane, duże czekają na powrót właściciela :)) Gratuluję pomysłu i życzę powodzenia w szyciu innych cudnych rzeczy :))) Bardzo dziękuję!

a to porciaki o których mowa: dla Jonasza i Jeremiego i malutkiej Dzidzi :)

Poricaki Jonasza


A tu malutkie 4,5 miesięcznego Jeremiego


mini mini rozmiar 3-6 miesięcy, wersja dziewczęca dla Dzidzi


Wybaczcie jakość zdjęć, nadal nie znalazłam ładowarki, hihihi.

Judy Kochana a Ty zaszyłaś się, czy może rachunku za net nie zapłaciłaś :) Buuziaki!