środa, 10 lipca 2013

Do Judy

My Dear,

post Twój wstrząsnął opinią publiczną, wywołał dyskusje oraz zawzięte dysputy, nie tylko wśród znajomych i w Sejmie, ale także w mojej głowie.
Po pierwsze czy można uświadomić osoby nie mające dzieci, co to znaczy być Rodzicem. Bo, jak to doskonale ujęłaś, rodzic to odrębny gatunek. Stając się rodzicem wkraczasz do krainy z której nie ma powrotu i tylko drugi rodzic, najlepiej na tym samym stopniu wtajemniczenia, jest w stanie ciebie zrozumieć. A Ci bez dzieci... szkoda czasu, bo tego nie da się pojąć. A do tego można jeszcze usłyszeć słowa, które podniosą ciśnienie i wzburzą krew w żyłach :) I które sprowokują do popełnienia wpisu Z rozważań młodej matki.
A druga kwestia, wczoraj poruszona, to czy przyszłego rodzica da się przygotować na to co się stanie?
Koleżanka moja uznała, że należy uświadamiać, bo przez idealizowanie rodzicielstwa przez otoczenie, wśród rodziców pojawiają się depresje poporodowe (oczywiście to w skrócie). Poniekąd mogę się z nią zgodzić, jednak uważam, że nie da się przygotować nikogo na to co się dzieje po przyjściu na świat maluszka. Poza tym jak?? jak powiedzieć rodzicowi, że będzie ciężko??  To trzeba po prostu przeżyć - to w skrócie, bo przemyśleń jest wiele (od rzeczy związanych z odpornością psychiczną, hormonami, po wsparcie rodziny, szkoły rodzenia...)
Natomiast pragnę przytoczyć pewną historię, ostatnio zadzwoniła do mnie koleżanka, której podczas porodu lekarz złamał żebro. Bardzo cierpiała i powrót jej do normalnego funkcjonowania zajął kilka tygodni, jednak głos w słuchawce, który mówi mi: Megi gdybym wiedziała, że bycie matką jest tak cudowne, to dawno bym się zdecydowałam, wyrażał wszystko co czuła, radość, wzruszenie, zachwyt. I ani cienia bólu. Jak by to odeszło. I ani słowem nie wspomniała o trudach rodzicielstwa. Bo tak jest, chwile bólu, chwile trudu odchodzą, a z czasem się ich nie pamięta (po kilkunastu latach w domyśle :). Bo czas płynie nieubłaganie i na pewno nie jedna z nas zatęskni za tymi chwilami, za tymi dobrymi oczywiście, kiedy dziecko było jeszcze bardzo małe. Tak jak pisze o tym Daria, która ma już syna w wieku kolonijnym.
Temat rzeka, temat do wielu dyskusji i fajnie, że taką zrodziłaś.  Bo na naszym blogu jest słodko, kolorowo, a trudy rodzicielstwa przedstawiane są w zabawny sposób (no tak mi się wydaje). Może stworzymy cykl Z rozważań młodej matki....
I prawie już kończąc, wczoraj usłyszałam dość zaskakujący - nazwijmy to - komplement. Że Twój wpis to pierwszy ciekawy wpis na naszym blogu. Judy gratuluje, chociaż sama nie wiem czy cieszyć się czy płakać :)))
A teraz już na pewno kończąc, załączam wpis mój z 13 czerwca 2012, czyli co czuła Matka Megi, matka dwumiesięcznego Gustawa. Moje trudy rodzicielstwa dotyczyły głównie otoczenia. Poniekąd odzwierciedla to co chciałaś przekazać Judy, że rodzicem wcale nie jest łatwo być i że różowo nie jest, bo trudy czyhają na każdym zakręcie :)
"Oj nie łatwo być Matką: autobusy niskopodłogowe wcale nie są nisko, wszystkie obce baby to dobre ciotki ("niech Pani weźmie to dziecko na ręce, bo tak płacze" - dobra rada w autobusie!!!, "a ten sweter nie gryzie go w twarz?!"), aby wejść do sklepu z wózkiem musi pokonać duży schodek, chociaż w samym sklepie jest już podjazd na salę (o co chodzi?), sąsiadka widząc jak płacze Twoje dziecko i załamanie na twarzy Matki mówi uroczym głosem: "no co mu Pani robi?", a reszta towarzyszy cmoka z niesmakiem, że dziecko płacze, a Matka za mało flaki sobie wypruwa by go uspokoić (chociaż prawie z dzieckiem leży w wózku) i są też tacy co oburzają się, że Matka Polka w restauracji zmieni pieluchę na forum (przecież nie trudno zapomnieć się w rzeczywistości pieluchowej)*i nie pójdzie do kibelka, gdzie jej miejsce, zapewne z Matką Karmiącą. I Ci wszyscy ludzie zapomnieli, że bycie Matką to trudna robota i że szanować ją należy każdego dnia, a nie 26 Maja. Ale i tak fajnie być Mamą. A powyższe to frustracja dnia dzisiejszego, no!"
*to był komentarz na fejsie jednego z moich niedzieciatych kolegów opisujących historię z restauracji, który bardzo często lubi podkreślać jakimi obrzydliwymi istotami są rodzice, a już nie wspomnę co myśli o tych, którzy bombardują znajomych zdjęciami swoich maluchów /no tu troszkę się zgadzam :)/

p.s. ja cmokałam na matki, jak dziecko hałasowało lub źle się zachowywało. Odkąd nią zostałam przysięgłam sobie nigdy tego już nie robić!


Foto z 13.06.2012


2 komentarze:

  1. No, No- widzę, że jestem cytowana :) więc może doprecyzuję o co mi chodziło. Rodzicielstwo jak wszystkie doświadczenia ma też ciemniejszą stronę. Ośmielę się wysunąć przypuszczenie, że każdy jej prędzej czy później dotknie. W naszej kulturze natomiast,macierzyństwo szczególnie, bywa mocno idealizowane (delikatni mówiąc). Dlatego stoję na stanowisku, że rozmawiając z przyszłymi rodzicami, lub tymi świeżo upieczonymi lepiej mówić o tym, że może być różnie lub dopytywać jak idzie- zamiast bezrefleksyjnie powtarzać: musicie być szczęśliwi, dziecko to takie błogosławieństwo itd. Po takim komentarzu, gdy rodzice akurat czują co innego- wpędza się ich w poczucie winy lub wielką izolacje. I Megi tak sobie myślę: nie każda matka w rezultacie dochodzi do wniosku, że fajnie być mamą niestety. I takowe powinny mieć przestrzeń do głośnego mówienia o tym. Na marginesie polecam gorąco: Macierzyństwo bez lukru- wypisy z polskich blogerek. Wielce rozwijająca lektura. No i dzięki Judy za temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ pod tym podpisuję się rękami i nogami. Sama też podczas rozmów z ciężarnymi koleżankami zapytana nie owijam w róż jak cudownie było, jest i będzie. No i zawsze z wielką chęcią dorzucę to co najbardziej frustruje według mnie, czyli całe zaplecze "profesjonalistów" - czyli położnych, lekarzy, poradnie laktacyjne, które zamiast wspierać młode matki, poddają w wątpliwość ich instynkt, umiejętności i wiarę w siebie jako matkę.
      Jednak uważam, że nie da się o tym mówić osobom, które nie mają dzieci, bo i tak nie zrozumieją. Będą te swoje lukrowe wizje roztaczać, a jak przyjdzie na nich pora, zderzą się z rzeczywistością. Nawet trudno to pojąć przyszłym rodzicom, którzy dodatkowo są bombardowani z różnych stron, od wizji łagodnego porodu, sklepy z asortymentem dla dzieci, czy też milion poradników jak być dobrym rodzicem. Natomiast trzeba pamiętać, że to wszystko są etapy, które trzeba przejść.
      A co do matek, które dochodzą do wniosku, że nie fajnie być mamą... nie wiem, na prawdę nie wiem. Jednak jeśli mają odwagę mówić o tym, to szacunek i takiej przestrzeni do wyrażania siebie im życzę. Życzę im jeszcze więcej, ale nie chcę wyjść na stręczycielkę szczęśliwego rodzicielstwa, dlatego zachowam to dla siebie :)

      Usuń