piątek, 5 lipca 2013

Z rozważań młodej matki

EM jest z natury przesłodka, ma niewinną twarz Maryi Dziewicy,  cechuje ją duża doza taktu. W kontaktach z obcymi. Bo podczas rozmów ze mną bywa mniej taktowna, znamy się bowiem od dziecka.

- Co słychać? - pytam EM.
- A co ma być słychać? Przecież nie sprawię, że (w tym momencie EM wymawia imiona dwójki swoich dzieci) znikną.

Innym razem opowiadam EM o D&J. Siedzą w Japonii. On robi tam doktorat z prawa, ona asystuje reżyserowi w teatrze.
- A mają dzieci? - przerywa opowieść EM.
- Nie.
- No to po co mi to opowiadasz.

Otóż to. Rodzice to odrębny gatunek. Który nie do końca ma po drodze z samorealizacją, free time'em i śniadaniem do łóżka. Gatunek nieco wyidealizowany, co skutkuje potem wizytami ich dzieci na kozetce. W ogóle rodzicielstwo to jeden wielki blef, w który wierzą niedzieciaci. Że da się wszystko pogodzić, że nic się nie zmieni, a słodycz rozleje się po naszym życiu, przemieniając przyciasnawe M2 w domek na prerii. Tak. Jasne.

Jeden poród, jeden połóg, a światopoglądowo zbliżyłam się do EM w zaskakująco szybkim tempie. Wiec kiedy słyszę zachwyt nad byciem matką z ust niedzieciatych - nie mogę powstrzymać się przed ujawnieniem ciemnej strony mocy. Tak jak powiedziałam to dzisiaj rano "Nieważne, ile otrzymasz od innych pomocy i jak bardzo kochasz swoje dziecko - i tak będziesz się czuła śmiertelnie zmęczona". "Każdy dzień na macierzyńskim - to dzień świstaka". Fakt. Nie cynizm.

Właśnie dlatego złego słowa nie powiem o żadnej młodej matce.

No dobrze. O prawie żadnej.  

4 komentarze:

  1. Nie mogę się powstrzymać i nie dorzucić swoich przemyśleń jako mama 14 latka. Wczoraj po raz 5 odstawiłam mojego syna na 3 tygodniowy obóz harcerski. Co roku kręciła mi się łezka w oku trochę z troski ( czy czyste galoty bedzie miał, najedzony itp) i troche z wyrzutow sumienia bo wiedzialam że będą momenty ze będzie tesknil i bedzie mu smutno ( chociaz mam swiadomosc ze takie chwile tez sa dziecku potrzebne) i mowilam sobie dobra dobra to już nigdy nie minie dostajesz to razem z dzieckiem w pakiecie. W tym roku po raz pierwszy nie czułam tego, nie spojrzał na mnie tak jak zwykle i nie byłam już mama która odprowadza synka na dworzec ale transprtem. Z jednej strony rozpiera mnie dumna bo przeciez o to chodzi w macierzyństwie wychowac samodzielnego człowieka otwartego na świat z drugiej strony mam świadomośc że coś się skończyło. Kiedy czytam tekst powyżej widze siebie jakies 9 lat temu ( o zgrozo jak to brzmi :P) dzisiaj oddałabym tydzien beztroskiej balangi za jeden "dzień świstaka"

    OdpowiedzUsuń
  2. Daria, a może właśnie powinniście pomyśleć nad drugim obywatelem tego świata? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Daria, jak to powiedziala moje siostra - jak zostajesz matka, zaczyna sie w Twoim zyciu okres permanentnej troski. Taki nasz los, taki nasz pakiet:) ja za tygodniowa balange podziekuje - kto mnie zna, wie, ze lubie domowe pielesze, a co do dnia swistaka - zapewniam Ciebie, ze bys tego klimatu juz nie chciala:) Pobudki co godzina w nocy, kolki, sapka, karmienie, alergie, roztargnienie, przypalone mleko, poradnie, szpitale itp itd... urlop macierzynski nie jest tak seksi, jak chcialyby to widziec seksimamy:) Zwlaszcza jak jestes juz po 30-tce. A ja juz dawno jestem:) Nie narzekam, nie marudze, po prostu chodzi mi o to, zeby na rodzicielstwo patrzec nie przez rozowe okulary, a normalnie - globalnie. Bo przeciez ani marudzenie, ani ochy i achy nie wyczerpuja tematu - o czym wiedza jedynie matki (i ojcowie):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Judy zgadzam się z Tobą w 100% i uwazam że pokazywanie macierzyństwa przez rózowego okulary jest krzywdzące bo w głowach przyszłych mam tworzy się wzór matki który nie jest osiągalny, do tego nie zawsze współgra z tym co wynieslismy z domu i robi się chaos ale nie o tym.
    Dla mnie w dniach świstaka jest pewien plus ( dla innych moze w ogóle nie istotny) jest to czas kiedy komfort i dobre samopoczucie twojego dziecka jest w twojej strefie wpływu i wtedy wyzwaniem rodzica jest ( mając taki wpływ) wspieranie go w rozwoju samodzielnosci, indywidualnosci itp. Natomiast pozniej kiedy masz juz nastolatka wyzwaniem jest pogodzenie się z tym ze twoja strafa wplywu to jest 1% tego co było bo mlody nie ma juz takej potrzeby sam doskonale wie czego chce i wie jak to osiągnać a ja nie jestem mu do tego potrzebna. No nie zabłysne teraz i troszku jest mi wstyd i chociaz kipie z dumy kiedy pomysle o moim synu to brakuje mi tego poczucia że nie jest to juz zalezny ode mnie człowiek. Skoro mamy zdjete rózowe okulary to zapewniam Cie że dni świstaka to dopiero przedsmak i dobra rozgrzewka na potem.
    Marcin własnie myslimy i moze wkrótce dojrzejemy do rozpoczecia procesu produkcyjnego :)

    OdpowiedzUsuń