niedziela, 23 czerwca 2013

kawa z Judy

POZNAŃ - w zasadzie dzień drugi

No to jesteśmy. Dzisiaj miała zagościć na naszym blogu słitaśna fota Megi i Judy, jak to pochłonięte pogaduszkami spijamy kawę, tradycyjnie w coffeeheaven. Kawa była, jednak nie udało nam się zrealizować planu, bowiem jak już usiadłyśmy to Gutas upchnął klucz, od bydgoskiego domu, do sofy w coffeeheaven. Po namierzeniu poszukiwanego, Panie z obsługi kawiarni rzuciły się na pomoc z nożami, długimi łyżkami. Niestety z marnym skutkiem, klucz zaklinował się w szczelinie! Na całe szczęście zawołały po oddział specjalny z obsługi technicznej Galerii Malta. Panowie się naradzili, sprzętu naznosili, łącznie z łomem, no i po ponad godzinie wydłubali klucz z kanapy. Sukces nagrodzony został czekoladowymi muffinami, oczywiście dla bohaterów! A następnie z potulną minął poszłam przeprosić i podziękować za zaangażowanie Paniom z maltańskiego costa coffeeheaven.

\
akcja ratunkowa

I czym prędzej oddaliliśmy się w kierunku centrum, by w deszczu, duchocie i skwarze słońca (jednocześnie lub na przemian) udać się na obiad z ciocią Olo do Manekina. Po 30 minutach wyczekiwania na obiad, po miłej rozmowie z Olo, po porozrzucanym menu i do połowy skonsumowanym spod wózka arbuzie udaliśmy się do domu w nadziei, że tramwaj nr 18 dowiezie nas do celu.

Tak nam właśnie minął niedzielny dzień w Poznaniu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz