poniedziałek, 20 maja 2013

co tam sobota, lepsza niedziela

Judy mogę napisać z czystym sumieniem, że teraz będzie coraz gorzej :) Chociaż nie sądzę, że Mati przebije Gutosława w swej aktywności ruchowej. Ciągle w pamięci mam Mati siedzącą w swym krzesełku bacznie obserwującą jak Gutek chce włożyć jej palec w oko, klocki do buzi i przez bujanie krzesełkiem lekko ją rozkręcić. Chociaż kto wie, kto wie co z tej naszej Mati wyrośnie...

U nas dziś lekko burzowo, deszczowo, mamowo, szyciowo-sukienkowo (uszyłam sobie bardzo ładny worek zamiast sukienki, jednak jeszcze to nie koniec, więc może i sukienka z worka będzie).
Natomiast wczoraj to był dzień. Pomalowałam, poszyłam, posadziłam.
Dzisiaj zajmiemy się terminem pomalowałam.
P o m a l o w a ł a m - jakiś czas temu pisałam o doniczkach hand made. No to zrobiłam.

Dokumentacja zdjęciowa poniżej, ale bez finalnego zdjęcia, gdyż tak się spieszyłam w drodze powrotnej, że szybko spakowałam i zdjęcia zrobić zapomniałam. Zatem efekty jutro.
A dzisiaj instruktarz.
I etap: potrzebujemy puszki, farbę, pędzel, folie zabezpieczającą, rękawiczki i kawę do konsumpcji :)


Puszeczki pomalowałam na biało, a jako element ozdobny wybrałam niebieskie paski. 
II etap: pomalowane puchy, taśma malarska, folia i ...
...bez pomocnika nie da rady!

gotowe do pomalowania na niebiesko. z doświadczenia już wiem, że drugą warstwę, może i pierwszą też, należy malować wałeczkiem, gdyż nadmiar farby dostaje się pod taśmę lub nie ładnie ścieka po puszce.

pomalowane.

no i tu powinny być zdjęcia jak wyszło, ale zapomniałam zrobić.
W zamian za to Gutosław, który pomaga w moim małym ogrodzie. Tak jak pisałam, bez pomocnika nie da rady :)



Dobranoc! 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz