Jednak kroki to nie wszystko. Dzisiaj w sklepie Castorama syn mój pierworodny odegrał pierwszą scenę niezadowolenia. Był krzyk, był płacz, była złość. A dlaczego... a dlatego, że na dziale oświetleniowym wpadły mu w oko neonowe przewody. Kilka razy wracaliśmy na dział, no ale przyszedł czas na pielgrzymkę do kasy. I dramat się rozegrał w trzech aktach... płacz... krzyk...ruch oporu przed wsadzeniem do wózka.
Na szczęście sklep jest ogromny i wszystko zlało się z hałasem i chaosem. A jedynymi świadkami całej sytuacji byli klienci alejek przez które przemykaliśmy.
Natomiast popołudnie, które spędziliśmy na obiedzie w restauracji i festiwalu rybnym*, przebiegał już w miłej, rodzinnej i ciekawskiej atmosferze. Z nastawieniem na duży luz Gutowy, co też widać na poniższych foto.
* festyn rodzinny zwany festiwalem rybny organizowany na wyspie młyńskiej
Taka tam sobota:
(nowy look, pierwsze cięcie u domowego fryzia)
Młodociany Zbuntowany
Gutas na koncercie ... yyy nie wiem czego :)
Koncert nie wiem czego i fragment mojego palucha chyba
Luzzzzz Mama :)
Samoobsługa
Gutas, a w tle kumpel Jan
Finał soboty, godz: 19:30
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz